My Audio Story część V
Realizacja poczynionych założeń wymagała jednak dalszego działania.
Starszy model takiego urządzenia był przeze mnie w przeszłości użytkowany, ale nie zgłębiałem wówczas jego możliwości, poprzestając na ustawieniach zaimplementowanych dla mojego systemu przez jego właściciela.
Wyciągnięte z dłuższego okresu słuchania wnioski skłaniały mnie do dalszych eksperymentów z ustawieniami zwrotnic -metodą prób i błędów próbowałem uzyskać oczekiwany efekt.
Zdecydowałem się na obniżenie punktu podziału pomiędzy głośnikami ze 160 na 100Hz.
Miałem wrażenie, że przełom środkowych i niskich częstotliwości zyskał na przejrzystości, bas stał się bardziej zwarty w swojej strukturze.
Efekt ten uległ pogłębieniu, gdy ustawiłem 18dB opadanie filtra dolnoprzepustowego dla Alphy, pozostawiając 12dB filtr dla EMS-a.
Uzyskane rezultaty zachęciły mnie do dalszego obniżenia punktu przecięcia - do 80Hz.
Wynik tego posunięcia nie był jednak jednoznaczny. Co prawda bas nie zmienił zasadniczo swego charakteru, lecz zauważyłem, że EMS zaczął w niektórych nagraniach brzmieć trochę anemicznie, tracąc wysycenie swojego dolnego krańca.
Zmiana ustawienia zwrotnicy na 6dB dodawała z kolei trochę zbyt dużo masy jego dolnemu zakresowi - ten efekt był szczególnie słyszalny w muzyce elektronicznej. Brak możliwości ustawienia warości pośredniej pomiędzy 100 a 80Hz okazał się czynnikiem wymuszającym wybór którejś z opcji.
Nie mogąc zdecydować o wyższości któregoś z opisywanych powyżej wariantów, postanowiłem całkowicie zmienić kierunek moich poczynań.
EMS-a podpiąłem bezpośrednio do wzmacniacza - całkowicie pomijając zwrotnicę - natomiast dla Alphy pozostawiłem dolnoprzepustowy filtr 18dB.
Taki sposób konfiguracji, po nieznacznej korekcie wzmocnienia dał interesujące rezultaty. Wrażenia z przesłuchania wielu płyt wskazywały na sensowność tej koncepcji. Miałem jednak wrażenie, że można by osiągnąć jeszcze lepszy wynik mając możliwość precyzyjniejszego operowania ustawieniami zwrotnicy.
Z pomocą przyszło mi nowo zakupione urządzenie - elektroniczna zwrotnica aktywna Behringer DCX2496.
Przystąpiłem do nauki obsługi nowego nabytku - jego możliwości konfiguracyjne okazały znacznie bogatsze w porównaniu z Pioneerem.
Trzeba zacząć od tego, że Behringer umożliwia praktycznie dowolne ustawienie punktu podziału.
Daje także możliwość stosowania zwrotnic o nachyleniu 6, 12, 18, 24 i 48dB, pozwalając również na stosowanie różnych ich typów - Butterwortha, Bessela i Linkwitza-Rileya. Dodatkowo można - po podłączeniu mikrofonu - przeprowadzić wyrównanie czasowe głośników.
Nowa zwrotnica nakreśliła nowy horyzont możliwości.
Początkowo, po skonfigurowaniu jej dla systemu dwudrożnego, podłączyłem do niej EMS-a i Alphę.
Korzystając z możliwości precyzyjnego ustalenia punktu podziału, przeprowadziłem szereg prób wprowadzających różne ustawienia pomiędzy wartościami 80 i 100Hz. Ostatecznie wybrałem 92Hz.
Jednak prawdziwa rewolucja była przede mną.
Doświadczyłem jej, zmieniając typy filtrów.
Okazało się że ten sam punkt podziału i identyczna stromość filtra, po zmianie jego typu daje zupełnie inny, czasami wręcz zaskakujący efekt.
Modelowanie brzmienia zyskało inny wymiar, a ja pełną garścią korzystałem z nowych możliwości.
Zyskiwany z upływem czasu zakres doświadczeń i uważne słuchanie efektów dokonywanych zmian w moim systemie wykazały imponującą wszechstronność i elastyczność Behringera.
W miarę nabywania wiedzy o jego działaniu urządzenie to stawało się dla mnie coraz bardziej intuicyjne. Bardzo pomocny okazał wyświetlacz, dający wgląd w ustawienia i obrazując graficznie ich skutki.
Uważam tę zwrotnicę za wszechstronne narzędzie o znakomitych możliwościch i szerokim zakresie zastosowań. W jednakowym stopniu dotyczy to sytuacji jego stałego umieszczenia w systemie aktywnym, jak i przypadku używania go jako urządzenia wspomagającego prace projektowe przy budowie zwrotnic analogowych.
Jak przeczytałem na jakimś forum zajmującym się budową głośników "... zastępuje wiadro elementów".
Tak skonfigurowanego systemu słuchałem przez kilka miesięcy, stopniowo przyzwyczajając się do jego sposobu prezentacji.
Po pewnym czasie zauważyłem że brzmienie EMS-a nieco odstaje od brzmienia jakie dawał zarówno pracując z Pionierem, jak i bez zwrotnicy. To wrażenie - występujące z mniejszym lub większym nasileniem - zależne było w znacznym stopniu od odtwarzanego nagrania. Zjawisko to polegało na zabraniu pewnej ilości "powietrza" z nagrania, i wiążacego się z pewnym "uproszczeniem" całości.
Podpiąłem na jedno z wejść Crimsona sygnał bezpośrednio z karty muzycznej, a na drugie sygnał przechodzący przez Behringera (w którym całkowicie wyłączyłem działanie zwrotnicy). Szybkie porównanie A/B pokazało, że nie miałem omamów.
Zapewne Sturmbannführer Lothar z pierwszego odcinka "Stawki większej niż życie" słuchając tego porównania powiedziałby "Różnią się ... Zdecydowanie się różnią ..." 🤣🤣🤣
Przypuszczam, że zastosowanie głośnika szerokopasmowego niższej klasy niż ten którego używałem mogłoby zniwelować to wrażenie, być może nawet byłoby ono na granicy percepcji. Ale poziom transparentności EMS-a jest tak wysoki i niesie ze sobą tak szerokie spektrum informacji, że nie sposób było nie zauważać tej różnicy.
Potwierdziła się prawdziwośc zasady "Raz usłyszysz różnicę - będziesz słyszał ją zawsze"
Zdecydowałem się na ponowne przekonfigurowanie systemu. Po jego dokonaniu EMS pracował bez zwrotnicy, natomiast Alpha pracowała z użyciem filtra dolnoprzepustowego stworzonego na Behringerze.
Nie było to jednak dokładne odwzorowanie systemu z Pioneerem - możliwości Behringera pozwoliły na o wiele dokładniejsze "doklejenie" go do EMS-a. Obniżenie punktu cięcia Alphy do 66Hz i zastosowanie filtru Butterwortha 24dB dało optymalny dla mnie efekt.
Byłem naprawdę zadowolony i postanowiłem niczego nie zmieniać.
Brzmienie było pełne życia, wciągające i dawało poczucie równowagi. Emanowało spokojem, choć wewnętrzna dynamika nagrań aż kipiała energią. Muzyka wypełniała dużą trójwymiarową przestrzeń - miałem momentami wrazenie, że ledwo mieści się w pomieszczeniu. Dynamika dobrze zrealizowanych nagrań była ukazywana w pełnym spektrum, bas był wręcz fizycznie odczuwalny - pozostawał jednak absolutnie kontrolowany, a czytelność jego cech rytmicznych pozostawała na bardzo wysokim poziomie.
Aby doprecyzować opis swoich wrażeń, posłużę się kilkoma przykładami.
Utwór "Echoes" z albumu Pink Floyd "Meddle" rozpoczyna się specyficznym sygnałem, przypominającym dźwięk sonaru. Nie potrafię nawet powiedzieć ile razy słuchałem tego utworu. Jednak jego prezentacja na skonfigurowanym systemie ukazała "masę" tego pojedyńczego impulsu, wyraźnie zaznaczyła czas jego trwania i stopniowe zanikanie, oraz towarzyszące mu echo. Odebrałem początek tego nagrania zupełnie inaczej. Pozostawił we mnie całkowicie nowe wrażenie, zbudował odmienne odczucia.
Utwór "Oxygene Part II" z płyty Jean-Michel Jarre'a "Oxygene" objawił mi jak wiele równoległych, przenikających się poziomów zawiera to nagranie. Uzmysłowił mi także ogromną rolę dźwięków basowych w tej kompozycji, tworzących skomplikowaną strukturę rytmiczną stanowiącą podstawę dla syntezatorowych pasaży. Chwilami miałem wrażenie, że słucham tego znanego mi od kilkudziesięciu lat utwóru po raz pierwszy w życiu.
Wiele nagrań studyjnych zdawało się uwydatniać skalę działań dokonywanych dla uzyskania założonego zestawu cech brzmieniowych - myślę tu o "podbijaniu" niektórych instrumentów czy też zabiegach dokonywanych przy ich miksowaniu. Czasami dało się wyczuć także że niektóre efekty studyjne zostały "nałożone" na istniejącą strukturę nagrania i w pewnym stopniu są w nim "ciałem obcym". To wszystko tylko jednak dodało autentyzmu ich współczesnemu odbiorowi.
Jednym z najtrudniejszych do satysfakcjonującego odtworzenia nagrań jest utwór "Gimme Shelter" otwierający album "Let It Bleed" The Rolling Stones. Sposób jego realizacji szokuje - chaotyczny natłok wątków, przesterowane instrumenty, zniekształcone głosy w chórkach, jakby celowo niedbały sposob zgrania poszczególnych elementów. Oczywiście to wszystko stanowiło wynik przyjętej koncepcji artystycznej, realizację której uważam za wręcz genialną. Natomiast samo nagranie stanowi nie lada wyzwanie dla każdego systemu audio.
Źle zestrojony, niewyważony, akcentujący określony zakres pasma oraz pewne cechy nagrań system będzie jedynie pogłębiał dezorientację słuchacza i wrażenie chaosu.
Opis zawarty w powyższym akapicie jest całkowitym zaprzeczeniem cech, jakie odkryłem podczas jego odtworzenia na moim systemie.
Słuchając tego utworu miałem wrażenie, że odnalazłem metodę w tym szaleństwie. Intencje twórców i realizatorów stały się dla mnie lepiej zrozumiałe, a dobór środków wyrazu adekwatny do zamierzeń. Rozumiałem DLACZEGO to miało właśnie tak brzmieć.
Zachwyt wzbudziły u mnie natomiast realizacje nagrań jazzowych, zwłaszcza z lat 50-tych i 60-tych. Ich studyjny i koncertowy zapis, dokonywany z użyciem bardzo prostych środków technicznych - brzmiał na tym systemie spektakularnie. Te nagrania pozwalały "wejść w muzykę", poczuć nie tylko klasę wykonawców, ich kreatywność lecz także - co jest absolutnie najważniejsze - przekazywały emocje towarzyszące ich grze.
Pozostawało tylko słuchać ...
Cdn ...
Komentarze
Prześlij komentarz