Muzyka ważna: Widziane z Pragi - Roger Waters
Wydanie 1 sierpnia 2025 r. koncertowej płyty Rogera Watersa zawierającej nagrania z koncertu jaki odbył się w Pradze 2023 stało się dla mnie impulsem skłaniającym mnie do kilku uwag i refleksji.
Będąc namiętnym czytelnikiem biografii muzyków, zespołów nie mogłem nie zetknąć się z poruszanymi w ich tresci wątków nie mających bezpośredniego związku z twórczością ich bohaterów. Te związki - nazwałbym je "rozrywkowo-sensacyjno-awanturniczo-obyczajowe" stanowią jednak magnes przyciągający czytelników i niemal zawsze są w mniejszym lub większym stopniu eksponowane. Opisy zachowań nie mających tak naprawdę związku z twórczością nie mają - prócz wskazanej funkcji "uatrakcyjniających" treść publikacji i biografii jednak tak naprawdę istotnego znaczenia.
Nie tylko dlatego że upływ czasu umniejsza ich wpływ - jakie znaczenie ma dziś ilość wyrzuconych z hotelowych okien telewizorów na twórczość najwybitniejszych zespołów lat 70-tych? Co znaczą dziś opisy bujnego życia obyczajowego członków The Rolling Stones? Jaki jest dzisiejszy wpływ awantur, bójek i demolek opisywanych kiedyś w bulwarowej prasie?
Również dlatego, że właśnie upływ czasu, zmiana perspektywy oraz kontekstu kulturowego pokazują bowiem, że JEDYNYM co tak naprawdę po tym wszystkim pozostaje jest muzyka.
Płyty - ich brzmienie, nowatorskie pomysły brzmieniowo - aranżacyjne, odkrywane koncepcje brzmieniowe, penetrowane przez muzyków "nowe światy", rozwój lub degrengolada wizji artystycznych - to jedyne co koniec końców pozostaje.
I tylko to może dziś stanowić materiał ocenny. W sferę nieważności włączam także wypowiedzi na najrozmaitsze tematy niezwiązane z muzyką. Wypowiedzi te są często - mówiąc oględnie - nie najszczęśliwsze. Wynika to z niekonieczne najlepszej orientacji w temacie, uznania że będąc sławnym i "wielkim" ma się automatycznie obowiązek posiadania zdania na każdy temat.
Eksponowanie jednoznacznie określonych poglądów politycznych i społecznych w mojej opinii nigdy nie slużylo muzykom. Eksploatowanie takich tematów bez wątpienia stanowi platformę ratunkową dla dziennikarzy, często nie potrafiących rozmawiać o tematach muzycznych, a wręcz prezentujących plłytką orientację na temat twórczości.
Roger Waters ostatnimi czasy nie ma - mówiąc delikatnie - dobrej prasy. Różne wypowiedzi i opinie (na temat wojny w Ukrainie, Izraela oraz inne "zapalne tematy) in przysporzyły mu wielu przeciwników, ściągając falę hejtu i przenosząc jego negatywne postrzeganie na jego działania jako muzyka.
I w tym momencie, słuchając przedmiotowego albumu wiem jak bardzo ten obraz jest wykoślawiony. Z jak wielkim uproszczeniem mamy do czynienia.
To bardzo dobra płyta. 79-letni Waters wydał album dokumentujący zapis koncertowgo wykonania swoich utworów. Wachlarz utworów obejmujący swym zasięgiem kilkadziesiąt lat, to (co oczywiste) zarówno utwory Pink Floyd jak i utwory z płyt solowych.
Praktyka powszechna jak występowaniu tlenu, a jednak w tym przypadku udało się to w mojej opinii w sposób wybitny. Na tle setek takich albumów ten brzmi naprawdę wyjątkowo.
Roger Waters , artysta nagrywający albumy koncepcyjne, stanowiące pewną autonomiczną całość, był zmuszony dokonać wyboru z naprawdę imponującej dyskografii jedynie kilkunastu nagrań. Mnogość tematyk, atmosfer jest w tej liczbie ogromna. To nie jest zestaw największych hitów ani kolekcja najwyższych lokalizacji na listach przebojów - z pewnością trudno tu o oczywiste kryteria wyboru.
A jednak - obecne w tym albumie zestawienie koncertowych wykonań broni się znakomicie. Znakomite, wyważone koncepcyjnie aranże, doskonale zunifikowane ze sobą cechy brzmieniowe, świetnie dobrani pozostali wykonawcy - dają efekt świeżości i (co wydaje się wręcz niemożliwe) "nowej jakości".
Takiego efektu mogę życzyć każdemu muzykowi - jest on efektem wielu czynników, a sława i legenda byłych dokonań ... są tylko jednym z nich. I myślę że że wcale nie naistotniejszym.
Naprawdę warto.
Komentarze
Prześlij komentarz