Tworzenie Świata: Polska Prasa Audio część II

Kolejny numer MHF ukazał się dopiero po kilku miesiącach (był sygnowany 1/1992).
Z pewnością miało to związek z tzw. cyklem wydawniczym, ale chyba także po części z napływem urządzeń do zrecenzowania. 
Co prawda MHF koncentrował się w pierwszej fazie działalności na recenzjach urządzeń z niskiego i średniego przedziału cenowego, jednakże sam styl recenzji wskazywał na rozwijający się warsztat recenzentów. Pojawiły się także w pewien sposób "pionierskie" artykuły dotyczące roli pomieszczenia zawierające wiele porad dotyczących ustawienia sprzętu.
Prócz recenzji, pojawił się także nowy wątek - prezentacje firm i marek audio - marek z gigantycznym dorobkiem, a szerzej nieznanych na polskim rynku.
Prezentacja marki QUAD była pierwszą z niezwykle interesującego cyklu. Nie były to bowiem tzw. "materiały dystrybutorów", a kompetentnie napisane artykuły opisujące początki, rozwój, przełomowe urządzenia i "filozofię brzmieniową" marek tworzących historię audio. 
Wartość tych tekstów była ogromna - wypełniała bowiem ogromną lukę  poznawczą polskiego czytelnika. Nie miał on bowiem praktycznie żadnych możliwości zapoznania się z opisywanymi w tym cyklu urządzeniami (ich ceny daleko wykraczały poza zakres możliwości finansowych potencjalnych nabywców, abstrahując już od kwestii samej  dostępności). Choć urządzenia typu Klipschorn czy Quad 57 były w Polsce abstrakcją, ich niedostępność w niczym jednak nie wpływała na ich znaczenie dla rozwoju rynku audio. 
Pojawiły się na łamach MHF pierwsze urządzenia z wysokiego przedziału cenowego - były to recenzje kolumn Audio Note Model J oraz Bowers & Wilkins Matrix 801 Series II.
O ile z brzmieniem Audio Note Model J, będącego elementem redakcyjnego zestawu służącego do przygotowywania recenzji, recenzenci byli dobrze zaznajomieni i byli w stanie wskazać jego mocne i słabe punkty, to recenzja kolumn B&W niebyła już tak jednoznaczna. W tekście generalnie bardzo pozytywnej pojawiają się bowiem dwie istotne - moim zadaniem - uwagi.
Pozwolę je sobie zacytować:
"W wielkim błędzie są te osoby, które sądzą, że zakup tak drogiego sprzętu zapewnia ciągły pobyt w świecie dźwiękowej perfekcji. Dobre kolumny bezlitośnie obnażają niedoskonałości innych elementów toru i swego akustycznego otoczenia."
"Jesteśmy przekonani, że osoby bez pewnego doświadczenia najprawdopodobniej nie docenią zbyt szybko ich zalet."
Zacytowane fragmenty dowodzą świadomości redakcji iż urządzenia z bardzo wysokiego przedziału cenowego - same w sobie znakomite nie funkcjonują jednak w próżni. Najwyraźniej tor redakcyjny (Pioneer A-400, CD Meridian) nie był w stanie oddać sprawiedliwości recenzowanym kolumnom B&W. 
Ale widzę w tych sformułowaniach jeszcze coś. Widzę pewną bezradność recenzentów, brak pewności co do prawidłowości oceny wrażeń i ich interpretacji.
I czytając te recenzje, po ponad 30 latach od ich napisania, właśnie dlatego podziwiam ich autorów. Dlaczego?
Dlatego, że ich dezorientacja jest dla mnie (zwłaszcza z dzisiejszego punktu widzenia) całkowicie naturalna i szczera. Ona musiała po prostu zaistnieć. Biorąc pod uwagę kontekst sytuacyjny - początek działalności recenzenckiej, ograniczony kontakt z urządzeniami wysokiej klasy - pokazała ona że również oni uczyli się i nabywali nowych doświadczeń. Uniknęli pokusy występowania "ex cathedra", jako osoby wszechwiedzące - a wręcz nieomylne w swoich sądach. Jest to obecnie wręcz dominująca cecha wielu recenzentów - i to często o wielokroć mniejszym doświadczeniu i stażu. 
Kolejne numery przynosiły recenzje coraz szerszej gamy urządzeń, bardzo interesujące artykuły omawiające typy obudów głośnikowych, kwestię zniekształceń we wzmacniaczach, kwestie dotyczące zwrotnic glośnikowych, podstaw stereofonii. Te artykuły - praktycznie ujmujące kwestie teoretyczne - nawet dziś są wartością samą w sobie i a znajdujące się w nich rady i rozwiązania mają pełne zastosowanie.
ArtLine, ESA, Audiowave, Einbacher Audio, RLS, QBA czy Ancient Audio - to tylko niektóre z polskich firm debiutujących na łamach MHF. Tam też opisywane były także pierwsze, czasem wręcz prototypowe wersje wzmacniaczy debiutujących polskich producentów.
W artykułach zamieszczanych w MHF, w treści recenzji i ich podsumowań od pewnego momentu dawała się wyczuć fascynacja przynajmniej części recenzujących tzw. brytyjskim brzmieniem. Objawiała się ona silnie zaznaczoną akceptacją dla dźwięku małych podstawkowych (bądź wręcz regałowych) monitorków, przeznaczonych do pracy w małych pomieszczeniach. 
Ta tendencja była dość powszechna, znajdowała także swoje odzwierciedlenie w ofertach dystrybutorów.
Użycie małych, dwudrożnych monitorów było przedstawiane wręcz jako konieczność w typowych, niewielkich pomieszczeniach.
Wydaje się jednak, iż istniały inne przyczyny takiej polityki dystrybutorów. 
Rozwój oferty dystrybutorów, poszerzanie katalogu urządzeń coraz wyższej klasy napotkało barierę popytu. Na rynek weszły marki których urządzenia w odniesieniu do możliwości finansowych polskich klientów były po prostu za drogie. I w tej sytuacji sprzedaż mogły ratować jedynie ich podstawowe, modele "entry level". Takie były po prostu realia tych czasów. Na tym też skupiali się dystrybutorzy, oni też promowali tego typu urządzenia - także poprzez wysyłanie ich do testów. Uzasadnieniem stało się właśnie owo "brytyjskie brzmienie" - skupiające się na środkowym zakresie pasma i poświęcające na tym ołtarzu niskie częstotliwości, dynamikę i swobodę brzmieniową. 
Charakterystycznym zwrotem powtarzającym się w treści recenzji małych kolumn był "kontrolowany bas", "dobry bas (jak na tak małe kolumny)".
Wręcz rozbrajający jest  opis kolumn ProAc Tablette III  - "Ograniczenia dynamiki i niskiego basu dotkliwie spłaszczają niektóre nagrania, ale za to naturalizm średnicy i wysokich tonów w połączeniu z bardzo dobrą analitycznością i stereofonią robią duże wrażenie". 
 
 

 
Z wielu recenzji przebija się dwubiegunowy obraz - świata wyboru pomiędzy małymi kolumnami o "słabym, ale kontrolowanym" basie lub głośnikami dającymi większą ilości "dominujących, dudniących" niskich częstotliwości. Tertium non datur🙂
Obraz ten jest dla mniej z gruntu nieprawdziwy. Małe monitory podstawkowe potrafią być naprawdę fascynujące - sam pisałem o użytkowanych przeze mnie ASW Gamma. Ten dźwięk do dziś robi na mnie wrażenie. Zdaję sobie sprawę że z uwagi na warunki lokalowe, ale także z uwagi na prezentację, przestrzenność, szybkość i walory stereofoniczne głośniki takie mogą być dla wielu osób docelowym wyborem - to kwestia preferencji i zgody na pewne "coś za coś". Po prostu każdy może uznać pewne cechy prezentacji za ważniejsze od innych i być szczęśliwym z określoną konfiguracją. 
Nie zgadzam się jednak ze zjawiskiem negowania ważności określonych składników brzmieniowych tylko dlatego że preferowane czy też posiadane urządzenie z uwagi na swoją konstrukcję, rozmiary czy koncepcję brzmieniową określonymi cechami nie dysponuje. 
Niestety, tego rodzaju wybiórcza kategoryzacja jest wciąż obecna we współczesnych recenzjach - stała się bowiem nieodłącznym elementem marketingowego budowania świadomości potencjalnego klienta.
Cdn ...

Komentarze

Popularne posty