My Audio Story część II
Tymczasem pewne zdarzenie mające miejsce w 2004 roku odmieniło wszystko.
Mój
dobry przyjaciel poprosił mnie o pomoc w przetransportowaniu do kolegi
zbudowanej przez siebie pary glośników. Okazały się nimi 190 cm słupki z
zainstalowaną w nich parą szerokopasmowych 8" głośników Audax.
Po przybyciu na miejsce miałem możliwość posłuchania tej dziwnej dla mnie konstrukcji określanej jako Voigt Pipe.
Dźwięki
jakie usłyszałem w pewien sposób mną wstrząsnęły. Były czymś zupełnie
innym, tak bardzo odmiennym od powszechnego stylu prezentacji muzyki, że
kompletnie nie wiedziałem co o tym myśleć.
Zapamiętane wtedy
wrażenia zaowocowały chęcią zbudowania możliwie tanio czegoś takiego dla siebie - w ramach pewnego eksperymentu.
Do budowy użyłem pary szerokopasmowych 8" głośników Tesla ARZ 6608 - szacuję, że ich cena nie przekraczałaby dziś 100 zł.
Głośnik ten
zdobył pewien rozgłos - i to nie tylko w konstrukcjach DIY. Stał się
także podstawą pewnej komercyjnej konstrukcji o zdecydowanie
"highendowej" cenie.
Od tej chwili rozpoczęła się moja wieloletnia przygoda z głośnikami szerokopasmowymi.
Stałem
się zwolennikiem ich sposobu prezentacji muzyki, niewymuszonego
brzmienia mającego walor trudnej do opisania naturalności i swobody.
Kolejnym krokiem stała się skonstruowanie obudowy Acousta dla przetwornika Lowther PM6C.
Wybór tego przetwornika nie był dziełem przypadku - już wcześniej
słuchałem głośników tego producenta w obudowie Hedlund Horn oraz
konstrukcjach front loaded horn.
Szybkość i realizm Lowtherów satysfakcjonowały mnie do tego stopnia, że nie myślałem o zmianach.
Ten
pobieżny opis tak ważnej dla mnie konstrukcji zostanie przeze mnie
rozwinięty w osobnym wątku, zilustrowanym kroniką procesu budowy.
Prezentowany
przez Lowthera typ brzmienia i prezentacji zagarnął mnie całkowicie - okazał się być kolejnym przełomem. Jego fenomenalna szybkość i
przejrzystość ujawniała nieznane wcześniej cechy znanej muzyki. Wciągał
w niebywałym stopniu w dźwiękowy spektakl.
Era Lowthera trwała kilka lat i wydawało się że moje poszukiwania dźwiękowe już nie pójdą dalej ...
Życie napisało jednak swój własny scenariusz.
Na skutek splotu różnych okoliczności życiowych cały posiadany sprzęt pozostawiłem córce, zostając praktycznie z niczym - muzyki słuchałem na słuchawkach podłączonych do komputera.
Czułem jednak, że skompletowanie jakiegoś systemu jest dla mnie koniecznością.
Pojawiło się jednak zasadnicze pytanie - co budować?
Początkowo skłaniałem się ku Lowtherom i zbudowaniu jakiegoś horna, ostatecznie jednak sprawy przyjęły zaskakujący obrót.
Podczas prowadzonych z przyjacielem rozmów odnośnie założeń i specyfikacji nowego systemu usłyszałem zadziwiająca radę - "Zbuduj open baffle".
Nie bardzo wiedziałem o czym mowa. Co prawda podczas lektury stron poruszających kwestię głośników szerokopasmowych znalazłem pewne informacje i samo pojęcie przewijało się w różnych kontekstach, jednakże nie miałem żadnych własnych doświadczeń z tym związanych.
Postanowiłem zbudować taką konstrukcję - użycie minimalnych nakładów, prostota i szybkość były moimi priorytetami.
W pobliskim zakładzie stolarskim znalazłem dwa "odpadowe" kawałki płyty meblowej o wymiarach 120 X 90 cm i 4 kawałki takiej płyty o wymiarach 90 x 25 cm. W dwu większych kawałkach w okolicach nieco powyżej połowy wysokości dłuższego boku za pomocą wyrzynarki wyciąłem otwór umożliwiający montaż 8" glośnika. Przy krawędziach płyty o otworem przymocowałem prostopadle dwa kawałki płyty które umożliwiały jej pionowe ustawienie.
Głośnikami były pożyczone od przyjaciela 8" Tonsile - jak na ironię takie same jakie kiedyś posiadałem w kolumnach Amatora Stereo🙂.
Pierwsze dźwięki wydobywające się z tej dziwnej konstrukcji były dla mnie źródłem uczucia określanego jako "mixed emotions".
Brzmiało to w w sposób odmienny od wszystkiego co znałem.
Z jednej strony dźwięk był bardzo swobodniy i "napowietrzony", zachowując naturalność własciwą głośnikom szerokopasmowym.
Z drugiej jednak strony brak jakiejkolwiek przestrzeni zamykającej tył głośnika skutkował bardzo "lekkim" basem. Ciekawe jednak było to, że pomimo niewielkiego wolumenu, był on znakomicie zintegrowany że średnimi tonami, stanowiąc ich zdumiewająco dobrze dopasowane przedłużenie.
To zadziwiające zestawienie cech powodowało iż efekt był bardzo silnie uzależniony od nagrania - równowaga całości brzmienia w ogromnym stopniu zależała od materiału muzycznego.
Zdecydowanie jednak trudno było uznać całokształt brzmienia za zrównoważony - w porównaniu do Acousty brak podstawy basowej był zdecydowanie zauważalny, a tym samym efekt dominacji środka pasma występował zbyt często.
Pomimo tego, wyczuwałem istnienie znacznego potencjału tkwiącego samej idei odgrody.
Miałem nioedpartebwrażenie, że to w przyjętych przeze mnie założeniach konstrukcyjnych tkwi jakiś błąd.
I wtedy trafiłem na bloga Josepha Esmilli:
https://jelabs.blogspot.com
Znalazłem tam coś co wyglądało w pewnym sensie znajomo ...
Opisywana przez Esmillę odgroda była zorientowana horyzontalne - mówiąc najprościej, była szersza niż wyższa. Lecz najważniejszą zmianą było w nie zupełnie odmienne umiejscowienie samego głośnika.
Był on umiejscowiony stosunkowo nisko, blisko dolnej krawędzi odgrody. Plan wyznaczał centralny punkt przetwornika na powierzchni odgrody, niezmienny dla każdego przetwornika. Prócz tego sama odgroda była odchylona o kąt 10°, i zawierała dodatkowy element - coś w rodzaju półki zamontowanej przy górnej krawędzi, nad głośnikiem.
Ten projekt został przez Josepha Esmillę zbudowany, a praktyczne działanie dokładnie opisane - i to z użyciem dwóch głośników: 8" Alteca 755 oraz ... 16" Alteca 604🙂.
Jak zresztą widać, zamieszczony powyżej plan budowy uwzględniał taką możliwość
Uważna lektura treści bloga wskazywała na rzetelne ujęcie tematu, a tezy i wnioski autora uznałem za spójne i gruntownie przemyślane. Całość postrzegałem jako solidne źródło informacji.
W tym stanie rzeczy, pozostając w impasie z moją własnym "dziełem", postanowiłem przebudować moją odgrodę zgodnie z projektem zamieszczonym na blogu JE Labs.
Moja sytuacja była o tyle komfortowa, że do zbudowania docelowej konstrukcji wystarczało odpowiednie przycięcie płyt w mojej własnej.
Rozebranie całości na części, podróż do stolarni, przycięcie do pożądanych wymiarów i ponowny montaż - to wszystko trwało 2 godziny.
JE Labs OB - bo tak ją nazwałem - była gotowa.
Cdn ...
Komentarze
Prześlij komentarz